13 kwietnia 2012 miałem przyjemność odwiedzić największe
targi motoryzacyjne w Polsce, czy Motor Show 2012, odbywające się na terenie
Międzynarodowych Targów Poznańskich. Nauczony doświadczeniem roku poprzedniego,
kiedy poszedłem fotografować w sobotę i przez dobre 5 minut nie mogłem zrobić
zdjęcia Mercedesa SLS bez jakiejkolwiek osoby w kadrze, wybrałem się w piątek.
Różnie ten piątek był nazywany: VIP Day, Press Day, w zależności gdzie się
czytało – generalnie dzień dla prasy i ludzi z branży. Ja jednak wchodząc
pierwsze co zobaczyłem to ojciec z trójką dzieci. Aż chciało się podejść i
zapytać, z jakiej są redakcji…
Na szczęście później było już tylko lepiej. Pierwszym
obowiązkowym punktem była wspaniała prezentacja Grupy Volkswagen z piękną
oprawą dźwiękową i wizualną, gdzie zostały przedstawione najnowsze modele marek
Porsche, Audi, Volkswagen i Skoda. Następnie spacerkiem przez pawilon nr 4,
gdzie swoje stoiska miały m.in. Tor Poznań Track Day i w końcu – „piątka”.
Otwieram drzwi, rozglądam się i nie wiem, czy jestem na targach, czy u siebie w
garażu J.
Najpierw premiera nowego Mercedesa C63 AMG Black Edition. To model
wyprodukowany z okazji 45. rocznicy powstania AMG, który ma za zadanie strącić
z piedestału BMW M3. Mi bardzo się podobał, szczególnie, kiedy za kierownicą
usiadła pewna urocza pani J
Po premierze obowiązkowa runda po
hali i rekonesans co, gdzie i jak jest ustawione. Szczególnie do gustu
przypadło mi stoisko ABT, gdzie podziwiałem ABT Audi R8 GTS, jeden z 25
wyprodukowanych egzemplarzy tego auta na świecie. Drugie miejsce w moim
prywatnym plebiscycie zajęło Ferrari – stoisko było bardzo proste, ale gustownie
wykonane, można było wyczuć prestiż i ekskluzywność marki. Ostatni stopień
pudła dla stoiska z Mustangami, swoistą lekcją historii, jak marka może
zmieniać się na przestrzeni lat, a jednak ciągle powodować szybsze bicie serca
u widzów i słuchaczy. Jest też jedno stoisko, które totalnie mnie zawiodło. To
boks Top Gear. Według mnie totalnie się w tym roku nie popisali, samochody były
średnio ciekawe (no, może poza Astonem Martinem Rapie), a samo stoisko też nie
rzucało na kolana. Panowie, do roboty, żeby w przyszłym roku mnie zaskoczyć!
Mimo, iż nie gustuję w
jednośladach poszedłem też odwiedzić pawilon nr 6, gdzie prezentowane były
motocykle. Ładne, ale większość bez szału J Dwie niespodzianki
czekały na mnie jednak przy końcu tegoż pawilonu. Pierwsza, negatywna, to
zawartość stoiska by Harley Davidson. Gdyby nie logo wytłoczone na baku, to bym
powiedział, że są to jakieś komarki złożone w garażu pana Kazia. Co jak co, ale
uważam, że ta marka ma się czym pochwalić, a stoisko z Motor Show uważam za
kpinę. Druga, już pozytywna, to wspaniałe aerografy na motocyklach i kaskach
ustawionych pośrodku pawilonu. Była to wystawa studio, które zajmuje się
wykonywaniem tego typu malowania. Byłem w lekkim szoku, jak zobaczyłem błotnik
z portretem Leonardo da Vinci…
I tak oto nasz czas na spotkanie
z supermotoryzacją dobiegł końca. Jak zawsze w takiej sytuacji czasu było za
mało, żeby nasycić wzrok tymi niesamowitymi samochodami i motocyklami. Mam
nadzieję, że w przyszłym roku wystawa będzie na jeszcze wyższym poziomie i
przysporzy mi tak wielu pozytywnych wspomnień, jak tegoroczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz